Co zwiedzić będąc na Korfu? Czyli moje wielkie greckie wakacje!

 Wybierając się na grecką wyspę - szczegółowy plan tego co chcemy zwiedzić i w jakiej kolejności, mieliśmy przygotowany już na kilka tygodni przed wylotem. Inspiracji szukaliśmy na innych blogach, instagramie i google earth. Jako, że lubimy wykorzystywać nasz czas na wyjazdach na tyle ile tylko się da, nasz plan był bardzo napięty. Oczywiście każdy może dostosować go do swoich potrzeb i rozłożyć zwiedzanie na większą ilość dni lub pominąć miejca, które mniej nas zainteresowały. My takiego pełnego zwiedzania mieliśmy tylko 4 dni. A więc zaczynamy!

1 dzień

 Przylot na wyspę koło godziny 17.00 - odbiór auta, dojazd do Agios Georgios Pagon, spacer, kolacja w lokalnej knajpce i do spania - jutro zacznie się moja wielka grecka przygoda! 

2 dzień

Na pierwszy rzut wybraliśmy się na ruiny zamku Angelokastro - znajduje się tam punkt widokowy na Korfu. Można podjechać autem na parking przed - później dojść kawałek w górę, zajmie nam to kilka minut, ale przy wysokich temperaturach nawet niegroźnie wyglądające schody w górę nieźle dają w kość. No ale warto! Widok ze wzgórza cudowny! Możemy podziwiać lazurowy kolor morza i piękne kręte drogi Korfu. Już zaczyna mi się tu podobać!


widok z dołu na ruiny Angelokastro

widok z góry - ruiny Angelokastro (Korfu)

widok ze wzgórza ruin Angelokastro

piękny widok na morze - ruiny Angelokastro

Następnie po drodze do Paleokastritsy zajechaliśmy do - Krini. Urocza mała wioska z miejscem spotkań starszych mieszkańców- na ławeczce, pod drzewem. Niby nic szczególnego tam nie było, ale zdecydowanie to miejsce ma ciekawy klimat.

klimatyczna wioska Krini
Mieliśmy wybrać się do  miasta Paleokastritsa aby taksówką wodną zwiedzić pobliskie plaże. Zaparkowaliśmy na dużym prakingu i udaliśmy się do portu w celu poszukiwania taxi boat. Niestety ku naszemu zdziwieniu, albo źle trafiliśmy albo nie było jeszcze sezonu, w każdym razie nie było ani śladu taksówek! Chodziliśmy, patrzyliśmy zrezygnowani dookoła, kiedy podeszli do nas lokalni rybacy, pytając czego szukamy. Wytłumaczyliśmy im, że chcielibyśmy dostać się na dwie plaże.. Panowie zaproponowali nam prywatny transport ich motorówką z jego młodszym kolegą, dogadaliśmy cenę, warunki i ahoj przygodo! 

rejs motorówką

Grek płynął jak szalony a emocje, które mi towarzyszyły są nie do opisania, wiatr we włosach, promienie słońca na ciele, przepiękne widoki - to to czego mi było trzeba! Jak się później okazało 20 minut na wodzie wystarczyło abym totalnie się spiekła! Pamiętajcie o filtrach! Ja o nim zapomniałam tylko na kilkanaście minut a później do końca wyjazdu pokutowałam.


Wreszcie dotarliśmy! Paradise Beach (o tak! tu faktycznie jest jak w raju!) lub grecka nazwa - Chomi Beach - ogromne wow! Mega długa plaża z ogromnymi piaskowymi skałami i cudowne kolory wody robią robotę. Sprawdzcie sami!

Chomi Beach

Paradise Beach (Korfu)

Paradise Beach (Korfu)

skały piaskowe 
To tylko część (może niecała połowa) wysokości skał - a zobaczcie jaka jestem przy nich mała!
Chomi Beach



Paradise Beach (Paleokastritsa)
Na tą plażę dostaniemy się tylko transportem wodnym. Polecam opcję prywatnej motorówki z lokalsami - przeżycie nie do zapomnienia! Następnie popłynęliśmy na mniejszą kameralną plażę - Limni Beach. Tam spędziliśmy 2 godziny na plażowaniu i wróciliśmy do naszej miejscowości.


Limni Beach

Limni Beach - kameralna plaża (Korfu)

Będąc już na miejscu w Agios Georgios Pagon, poszliśmy zjeść w lokalnej knajpce, szybki prysznic, przebiórka i dalej w drogę!

Pod wieczór wybraliśmy się do Peroulades na Logas Beach (zwana inaczej Sunset Beach) aby oglądać zachód słońca. Plaża z pięknymi klifami a na górze bar 7th Heaven. Bardzo instagramowe, komercyjne miejsce z przeszklonym balkonem (gdy popatrzymy w dół- stoimy nad samym urwiskiem) i huśtawkami do podziwiania zachodu. Nie polecam jeść ani pić w tym barze, jedzenie mega drogie (zapewne ze względu na miejscówkę) a totalnie nie warte swojej ceny! Jeśli chodzi o samo miejsce to z pewnością na każdym zrobi wrażenie. Majestatyczne klify i piękne urwiska. Cudowne chwile! Musicie koniecznie odwiedzić to miejsce, najlepiej pod wieczór, aby podziwiać widoki o zachodzie słońca. Pod samym Logas Beach jest bezpłatny parking, więc nie ma problemu z samochodem, a znaki na 7th Heaven znajdziecie już kilkanaście kilometrów wcześniej, także dojazd też raczej nie powinien sprawić Wam kłopotu.

piaskowe klify -Logas Beach

Logas Beach (Peroulades)

Logas Beach (Korfu)

szklany taras - 7th Heaven

huśtawka - 7th Heaven


Sunset Beach (Logas Beach)


Tym pięknym zachodem słońca zakończyliśmy swój drugi dzień na Korfu (a tak na prawdę pierwszy dzień zwiedzania). Lepszego początku naszej greckiej przygody nie można było sobie wymarzyć! 

3 dzień

Następnego dnia mieliśmy w planach wjechać na Pantokrator - najwyższa góra na wyspie Korfu. Jej wysokość to 906 m n.p.m. Na górę jedzie się przez same serpentyny, czasami bywało stromo ale nawet nasza Panda dała radę! Z punktu docelowego można podziwiać piękną panoramę wyspy. Nie ma tam zbyt wiele miejsca na auta, ale nam jakoś udało się zaparkować.

Pantokrator - najwyższa góra na Korfu

Kolejno wybraliśmy się do najstarszego miasteczka na wyspie - Old Perithea. W miejscu tym znajduje się kilka opuszczonych domów, kilka odnowionych greckich budynków (nie wiem czy tam ktoś mieszka czy tylko zrobili to pod turystów) a w samym centrum wioski - lokalne stare restauracje. Mam wrażenie, że do której knajpy byśmy nie poszli wszędzie było tak samo, czyli mega smacznie i domowo. Wszędzie pachniało greckim alkoholem i potrawami z grilla. W ogóle cały klimat tego miejsca jest niesamowity. Musicie sami się przekonać przyjeżdżając na pyszny obiad i klimatyczny spacer po opuszczonym miasteczku! 


Old Perithea - lokalna knajpa

Old Perithea - lokalna knajpa

Jedzenie obłędne, tzatziki najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam, oprócz tego musiałam domówić drugi talerzyk sosu, który zjadłam sama! 


Old Perithea- odnowiony budynek

grecki domek - Old Perithea
Po wielkiej greckiej uczcie dla podniebienia na naszym planie były jeszcze dwa miejsca w tym dniu: Canal D'Amour (Kanał Miłości) oraz wapienne skały Cape Drastis. Najpierw udaliśmy się do Sidari w celu podziwiania miłosnego klimatu. Ku mojemu zdziwieniu z miłości to było tam tyle, że stoi ozdoba na pięknie wystrzyżonym trawniku z napisem Canal D'Amour. Samo miejsce bardzo komercyjne. Z jednej strony piękne widoki na skały, dzieło natury a z drugiej strony nowoczesne apartamenty z basenami, imprezy na ogródkach i bardzo ,,bananowy,, beach bar. Kompletnie nie moje klimaty! Oto idealny przykład jak można zepsuć ogólny wygląd na prawdę pięknego miejsca. Szkoda, że tak to ,,unowocześnili,, i wprowadzili tam niepotrzebnie ludzkie ręce. Warto zobaczyć, ale z pewnością to psuje moją ocenę ogólną tego miejsca! 

Canal D'Amour (Kanał Miłości) Sidari

Sidari (Beach Bar)


Chwilę później wybraliśmy się zobaczyć wapienne skały - Cape Drastis, mniej ludzi, zero ingerencji człowieka i o niebo lepsze wrażenie! Mieliśmy duży kontrast jednego i drugiego miejsca i zdecydowanie jednogłośnie stwierdziliśmy - Cape Drastis zdecydowanie bardziej na plus, mimo, że mniej efektowne, ale czuć było ten kontakt z naturą, ciszę i spokój, której z pewnością brakowało nam pół godziny wcześniej. Niestety nie mam żadnych zdjęć z Cape, wszystkie zrobione były z brudnym obiektywem.. Ciągle o tym zapominam!  Tak zakończył się nasz kolejny dzień na greckiej wyspie.

dzień 4

Przyszedł czas oddania auta. Jako, że nie lubimy ,,pustych przebiegów,, dogadaliśmy się z Panem z wypożyczalni na późniejszą godzinę, tak by móc po drodze zajechać do Achillionu, aby zobaczyć Pałac Cesarzowej Sisi. Myślę, ż warto odwiedzić to miejsce, mimo, że bilet do najtańszych nie należał. Z zewnątrz budynek robi duże wrażenie, generalnie całość - drzewa, ogród- myślę, że każda kobieta marzy o takiej posiadłości. W środku też jest sporo do zobaczenia a wnętrze robi równie dobre wrażenie - piękne meble, rzeźby, gustowne obrazy.. ach! mogłabym tam zamieszkać! Mimo, że było tam wielu turystów to urzekło mnie to miejsce i zwiedzanie go było czystą przyjemnością! W końcu która kobieta oparła by się takiemu pałacowi z ogrodem z widokiem na morze? Rozmarzyłam się! Koniecznie musicie odwiedzić to miejsce.

Pałac Sisi (Achillion)

Następnie udaliśmy się na lotnisko, aby oddać auto. Pan nawet nie sprawdził baku (należy pozostawić na takim poziomie jaki był początkowo) - pełne zaufanie. Zaproponował że może nas gdzieś podwieźć - cóż za życzliwość! Z czystym sumieniem polecam wam wypożyczalnię Hermes - są cudowni! Gdy byliśmy zdani już tylko na swoje nogi i ewentualnie na lokalną komunikację miejską, postanowiliśmy wybrać się pozwiedzać Kerkyrę. Samo centrum w bardzo włoskim klimacie, wąskie uliczki ze skuterami i kwiatami, coś pięknego! Spacerkiem dotarliśmy do starej fortecy, gereralnie pozwoliliśmy sobie trochę pobłądzić i oddać się greckiej wędrówce. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do knajpy coś zjeść. Cudownie było delektować się piękną pogodą i chwilą relaksu po tak intensywnych dwóch dniach. Dzisiaj już nigdzie nam się nie spieszyło. Wracaliśmy do naszego miasteczka autobusem -bilety kupiliśmy bezpośrednio na dworcu (jechaliśmy około 1 godziny i nawet nie wiem kiedy mi ta podróż zleciała - z pewnością czas umiliły nam piękne widoki za oknem). Resztę dnia spędziliśmy na spacerze po lokalnej plaży i podziwianiu greckiej natury.

uliczka w Kerkyrze

Saint George Church (Kerkyra)

Kerkyra


dzień 5

Jako, że do naszej ostatniej destynacji auto nie było nam potrzebne - oddaliśmy je dzień wcześniej. Na dziś zaplanowany był główny gwóźdź programu - obłędne Porto Timoni! A przynajmniej tak miało być. Był to chyba najbardziej wyczekiwany przeze mnie kierunek (na równi z Logas Beach). Trasę pokonaliśmy bezpośrednio od nas z apartamentu - około 6 km w jedną stronę, czyli łącznie około 12 km. Oprócz pierwszego podejścia w górę (przy mega plusowych temperaturach to nic przyjemnego) to później sama droga jest dosyć lekka, nie ma ogromnych wzniesień, ale przede wszystkim należy mieć wygodne buty - adidasy - żadne trampki, klapki, itp. My ruszaliśmy prosto z apartamentu, a Wy możecie ominąć to najgorsze podejście podjeżdżając autem, są miejsca parkingowe, ale w sezonie myślę, że może być ciężko znaleźć coś wyżej. Droga na Porto Timoni jest bardzo kamienista i żwirowa, trzeba bardzo uważać, bo o skręcenie kostki pewnie tam nie trudno! Mając dobre obuwie, wodę do picia i letnie ciuchy - ostatnie 2 kilometry to już czysta przyjemność ze względu na widoki, które się zaczynają! Obłędna zieleń Korfu i cała gama odcieni lazurowego morza, do tego odbijające się w nim promienie słoneczne! Wow! Nie zawiodłam sie ani trochę, wręcz przeciwnie Porto Timoni to bajeczne miejsce i każdy będąc na Korfu musi to zobaczyć! Sama plaża mega czysta, woda przejrzysta.. Ogromną przyjemnością było tam przebywać i rozkoszować się swoimi wakacjami. Po takim trekkingu, wracając, oczywiście zaszliśmy do naszej ukochanej knajpy Delfini (bardzo polecam, jeśli będziecie w Agios Georgios Pagon), aby uzupełnić spalone kalorie. Tak zakończył się nasz ostatni dzień zwiedzania.

droga na Porto Timoni

droga na Porto Timoni

widok na Porto Timoni

widok na Porto Timoni

droga na Porto Timoni

widok na plażę (Porto Timoni)

droga na Porto Timoni

widok na Agios Georgios Pagon (droga na P.T)

droga na Porto Timoni

Ostatnie dwa dni spędziliśmy na plażowaniu i słodkim lenistwie, w pełni usatysfakcjonowani tym co zobaczyliśmy na pięknej, zielonej wyspie Korfu.

Ogólne wskazówki odnośnie podróżowania po Korfu:

- jazda z GPSem tylko z ograniczonym zaufaniem. Na większość atrakcji lepiej kierować się po znakach lub trochę na ,,czuja,, z mapą, bo GPS potrafi nieźle namieszać i np. wyprowadzić nas na skarpę, z której nie ma żadnej drogi dalej, no i nie dość że donikąd to nie prowadzi to jeszcze trzeba zawracać i nadrabiać drogi.

- najlepiej wypożyczać małe auta. Na Korfu drogi często są bardzo wąskie, więc dużym autem może być ciężko w niektórych mieścinach przecisnąć się pomiędzy budynkami. My nawet z naszą Pandą mieliśmy kilka różnych sytuacji, gdzie ja już myślałam, że się nie zmieścimy! Ale jakoś daliśmy radę.

- drogi na wyspie są bardzo dziurawe, trzeba na prawdę bardzo wolno jechać w takich miejsach, aby nie uszkodzić auta. Szczególnie na takie drogi trafiamy, gdy prowadzi nas GPS. Generalnie po tych podróżach na Korfu już nigdy nie powiem, że nasze polskie drogi są złe! Tam to dopiero się dzieje!

- trzeba uważać na większe auta i autokary (kierowcy dużych pojazdów zazwyczaj trabią przed zakrętami, gdzie nie widać co jedzie z przeciwka, aby osoba z drugiej strony mogła przeczekać w dogodnym miejscu i przepuścić pojazd, który trąbił) Często są bardzo ostre zakręty i jeszcze pod górkę.. Uwierzcie mi, nie chcecie spotkać się z autokarem czy busem w takim miejscu! Ale trzeba jakoś sobie radzić, można przeczekać i pojechać jak droga będzie wolna. My na szczęście trafialiśmy na trąbiących kierowców i mogliśmy sprawnie i bezpiecznie przejeżdzać najgorsze zakręty.

Myślę, że taka wyprawa na Korfu jest dla każdego - wszyscy mający odrobinę umiejętności  dadzą radę się po niej przemieszczać autem. Grecy ,,turystyczni,, czyli Ci od apartamentów, sklepów, restauracji, wypożyczalni - dobrze rozmawiają po angielsku, więc nie powinno być problemu z komunikacją. Sama wyspa jest cudowna - mega zielona! Zatem zapraszam Was na wasze wielkie greckie wakacje, właśnie tu! 


Komentarze

  1. Mi bardzo podoba się ta sup deska i zastanawiam się nad zamówieniem jej. Czy ktoś z was ma już SUPa? Planuję wyjazd do Grecji na kilka tygodni i chciałabym zabrać ze sobą tą deskę, żeby móc spokojnie na niej popływać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kulinarny weekend we Lwowie

Dorosłość a problemy, jak to jest w rzeczywistości?